Wypadki, wypadki...

Wszyscy wiemy, ile wypadków zdarza się na budowach. Choć maszyny budowlane stają się coraz bezpieczniejsze dla użytkowników i otoczenia, nie da się ich uniknąć. Nawet najbardziej wyrafinowane systemy ostrzegające czy zabezpieczające nie zadziałają, jeśli brakiem rozsądku wykaże się człowiek. A tak dzieje się nadal, mimo szkoleń, certyfikatów, procedur i kontroli. W opisywanych przez nas wypadkach z udziałem maszyn, które zdarzyły się niedawno, zawinił człowiek, co gorsza były to wypadki śmiertelne.

Na budowie w Grajewie 30 marca br śmiertelnemu wypadkowi uległ pracownik, który przebywał w zasięgu pracy koparki. Maszyna przygniotła go do muru – jak stwierdziła policja, operator nie miał uprawnień do pracy na niej. Mężczyzna zginął na miejscu.

Podobny, choć nie tak tragiczny skutkach, wypadek miał miejsce w gminie Łańcut. Tam, na terenie prywatnej posesji wykonywano prace koparko-ładowarką. Operator przycisnął łyżką do samochodu ciężarowego swego pomocnika powodując „średni uszczerbek na zdrowiu”. Nieprzytomny 58-latek trafił do szpitala. Jak ustaliła policja, operator miał w organizmie ponad promil alkoholu...

Ostatni z wypadków, które chcemy przytoczyć, dotyczy nie tyle maszyny, co ciągnika, ale chodzi o łyżkę. Jak wiadomo, łyżki ładowarkowe czasem wykorzystuje się do przewożenia różnych rzeczy; póki dzieje się to na budowie, jakoś to się udaje. Gorzej, gdy na taką przejażdżkę do łyżki wejdzie człowiek. A maszynę (w tym przypadku ciągnik) obsługuje pijany operator. Tak było w woj. lubelskim 24 kwietnia br. Niestety, panowie jechali drogą, pewnie dość szybko, bo w chwili, gdy ten z łyżki wypadł wprost pod koła, prowadzący nie zdążył zahamować. Miał we krwi ponad 2 promile alkoholu. Jego kolega zginął na miejscu. (mz)

Powrót na górę