Żyjemy w burzliwych czasach
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 1151 razy
Rozmowa z Robem Markusem
prezesem zarządu firmy Interhandler
– Kiedy przed kilkoma laty przeprowadzaliśmy z Panem wywiad obiecywał Pan, że następnego udzieli już po polsku. Jest Pan na to gotowy?
– Język polski jest piękny, ale też niezwykle trudny, pełen niuansów. Wprawdzie na co dzień posługuję się nim coraz częściej, ale aby precyzyjnie odpowiadać na pańskie pytania lepiej będzie, jeżeli porozmawiamy po angielsku.
– Życie funduje nam niezły rollercoaster. Od dłuższego czasu branża nękana jest potężnymi turbulencjami. Najpierw przyszła pandemia koronawirusa…
– JCB poradziło sobie z pandemią zadziwiająco dobrze. Co prawda początkowo zapadła decyzja o czasowym zamknięciu dwudziestu dwóch fabryk, ale po kilku miesiącach produkcja znów ruszyła. Podkreślić wypada, że stworzono nawet osiemset pięćdziesiąt nowych miejsc pracy.
– Konflikt na Ukrainie zahamował tę tendencję. Wiadomo, że rynek rosyjski miał dla JCB olbrzymie znaczenie.
– To prawda, ale mimo to JCB zareagowało błyskawicznie i już na przełomie lutego i marca tego roku całkowicie wstrzymało dostawy maszyn do Rosji.
– Jak brytyjski koncern radzi sobie z utratą rosyjskiego rynku? Czy ogranicza produkcję? Czy też stara się plasować maszyny na innych rynkach?
– Nie ogranicza produkcji, ale modyfikuje jej charakter. JCB jest do tego zmuszone, bo maszyny, które miały pierwotnie trafić do Rosji nie mogą być oferowane na bardziej wymagających rynkach, na przykład w Polsce. Barierą jest oczywiście konieczność spełnienia normy emisji spalin Stage V. JCB musi więc szukać możliwości zbytu na mniej zaawansowanych rynkach albo, jak wspomniałem, zmieniać specyfikację produkcji.
– JCB wyłożyło 50 milionów funtów na budowę fabryki kabin w Rocester, kolejne 65 milionów zainwestowało w powstanie zakładu produkcyjnego w indyjskim Gujarat. Pytanie tylko, czy w dzisiejszych warunkach wielkie inwestycje będą kontynuowane?
– Mogę zapewnić, że mimo wszelkich perturbacji i zawirowań na światowych rynkach wielce ambitny plan inwestycyjny JCB nie uległ zmianie i jest konsekwentnie realizowany. Wiem o tym, bo niedawno miałem przyjemność gościć na konferencji, w której brali udział najwięksi dealerzy JCB z całego świata. Podczas spotkania podsumowano dotychczasowe działania w poszczególnych regionach świata i nakreślono plany na przyszłość. Jeśli przeanalizujemy aktywność sprzedażową JCB sprzed pięciu lat, to zauważymy, że koncentrowała się ona głównie na krajach Europy i Indiach. Dzisiaj zwiększoną obecność angielskiego producenta maszyn zaobserwować można także w obydwu Amerykach czy w Afryce. JCB stara się być aktywne na całym świecie. To wiąże się oczywiście z inwestycjami, ale pozwala także w dużej mierze zniwelować straty, które wiążą się z całkowitym wycofaniem się z rynku rosyjskiego.
– Jak ważną rolę w strategii sprzedaży JCB odgrywa rynek europejski? Czy ekspansja na tutejsze rynki nie wyhamowała po brexicie?
– Nic takiego nie miało miejsca. Brexit był od dawna zapowiadany i nie stanowił dla nikogo zaskoczenia. Interhandler dobrze przygotował się do zmian. W rezultacie czas dostaw maszyn nie wydłużył się. Nie ma także problemów z dostępnością części zamiennych. Interhandler dzięki posiadaniu międzynarodowego certyfikatu AEO zyskał status przedsiębiorcy wiarygodnego dla organów celnych i jest traktowany przez nie priorytetowo, co oznacza, że nasi klienci nie muszą obawiać się opóźnień. Trzeba też podkreślić, że centralny magazyn JCB znajduje się w czeskiej Pradze, a zatem w stolicy kraju znajdującego się w strukturach Unii Europejskiej.
– A jak ocenia Pan kondycję polskiej branży budowlanej? Czy jest Pan zadowolony z poziomu jej zapotrzebowania na maszyny JCB w Polsce?
– Nawet mimo strat spowodowanych przez pandemię koronawirusa, nękającego nas kryzysu energetycznego oraz inflacji i dużego wzrostu stóp procentowych polskie firmy budowlane dają sobie radę. Trudno przewidywać, czy tendencja ta się utrzyma. Duże inwestycje państwowe w rozbudowę szlaków drogowych i kolejowych czy budownictwo infrastrukturalne stwarzają perspektywy przetrwania w trudnych czasach. Dają też szanse stabilizacji i rozwoju producentom maszyn i sprzętu budowlanego. Obawiam się jednak, że musimy brać na poważnie ryzyko spowolnienia gospodarczego, które będzie miało oczywiście negatywny wpływ także na naszą branżę. Z pewnością nie pomaga nam też sytuacja geopolityczna, która została całkowicie wywrócona do góry nogami.
– Czy z racji wspomnianych trudniejszych warunków działania polskich firm budowlanych nie nastąpi ubożenie rynku? Czy wobec tego nie będziemy mieli do czynienia z gremialnym powrotem do koparko-ładowarek?
– Jestem przekonany, że tak właśnie się stanie. Moim zdaniem będziemy obserwować zdecydowany powrót do koparko-ładowarek. Nie jestem odosobniony w tej opinii. JCB, światowy lider wśród producentów tego typu maszyn, również mocno stawia na ich rozwój. Co prawda koparko-ładowarka uważana jest za maszynę typową dla Wschodniej Europy, ale ostatnio możemy zobaczyć coraz więcej takich maszyn na placach budowy na Zachodzie. I to nie tylko w Wielkiej Brytanii czy Francji. Nieprawdą jest, że to jest maszyna archaiczna. Jej konstrukcja jest stale rozwijana. Staje się tym samym coraz lepsza. Żyjemy w burzliwych czasach, w których nie możemy być pewni, jak rozwinie się sytuacja. Warto więc postawić na uniwersalną maszynę, jaką jest koparko-ładowarka. Może ona dać swemu właścicielowi poczucie większej stabilności.
– A jak wygląda popyt na ciężkie maszyny? Czy duże koparki JCB z Serii X odniosły sukces na polskim rynku?
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników sprzedaży koparek z Serii X. Wprowadzenie modelu 220 spotkało się z doskonałym przyjęciem rynku. Od tego czasu obserwujemy rosnące zainteresowanie tymi koparkami, co widać na polskich placach budowy, na których coraz częściej można je spotkać.
– Co z „dzieckiem” Interhandlera? Maszyna kolejowa JS22WR zaprezentowana na trzydziestolecie firmy, sprawdza się ponoć nie tylko na polskich torach...
– To prawda! Pod koniec stycznia JS22WR będzie odbierany z Torunia przez firmę, która zabiera ją aż do Brazylii. Mamy też zamówienia na tę maszynę z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki czy Indonezji. Oczywiście mamy też klientów z Europy. Ekspansja jest trudna ze względów proceduralnych. Rynek kolejowy jest bardzo hermetyczny, zaistnienie na nim wymaga uzyskania całego szeregu atestów i certyfikatów.
– Porozmawiajmy o programie „Road to Zero”. JCB w ciągu minionych dziesięciu lat ograniczyło emisję dwutlenku węgla o ponad połowę. Czysty diesel to jedno, ale przyszłość stanowi elektromobilność. Jakim zainteresowaniem w Polsce cieszą się maszyny elektryczne? W jaki sposób Interhandler promuje „elektryki”?
– Zarówno JCB, jak i Interhandler przejawiają dużą aktywność w promowaniu maszyn elektrycznych. Posiadamy zdecydowanie największe portfolio sprzętu o takim napędzie. Z pewnością przyszłość mniejszych maszyn stanowi elektryfikacja. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że w Polsce wciąż jest to kwestia, która dopiero nabiera ważności. Niezbędnym czynnikiem dla rozwoju tej koncepcji jest stworzenie przepisów, które zachęcałyby do inwestowania w maszyny elektryczne. Ich posiadanie musi się po prostu opłacać.
– O ile przyszłością mniejszych maszyn jest elektryfikacja, to dla ciężkiego sprzętu wydaje się to być wodór…
– JCB zainwestowało pokaźne środki w projekt stworzenia wysokowydajnych silników wodorowych. Brytyjski koncern zaprezentował w pełni funkcjonalne prototypy koparko-ładowarki i ładowarki teleskopowej, które są napędzane wyłącznie wodorem. JCB zaprezentowała mobilną stację tankowania wodoru, która umożliwia szybkie i łatwe uzupełnianie paliwa w maszynach napędzanych wodorem. Może to odbywać się praktycznie w dowolnym miejscu, na przykład bezpośrednio na placu budowy.
– Kiedy zatem maszyny wodorowe zastąpią te z silnikami tankowanymi olejem napędowym?
– To rozwiązanie idealne dla większych maszyn, których elektryfikacja nie ma sensu z przyczyn ograniczeń technologicznych. W październiku w Anglii miałem możliwość zobaczenia na własne oczy, jak funkcjonuje technologia wodorowa w praktyce. To niesamowite, że możliwa jest wymiana jeden do jednego silnika wysokoprężnego na zasilany paliwem wodorowym. Zmiany dotyczą praktycznie jednego elementu. Nie jest potrzebne opracowywanie konstrukcji maszyny na nowo, wystarczy jedynie wymiana jednostki napędowej. Do tego dochodzi tankowanie, które następuje błyskawicznie w porównaniu z ładowaniem akumulatorów elektrycznych. Nakłady poczynione przez JCB na rzecz rozwoju napędu wodorowego nie są wyrzucaniem pieniędzy w błoto. To prawdziwy, namacalny sukces. Muszę przyznać, że zobaczenie tego na żywo całkowicie przekonało mnie do tej technologii. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się nam sprowadzić do Polski demonstracyjną maszynę napędzaną paliwem wodorowym. Umożliwi to prezentację jej możliwości szerszej publiczności. Ciężko jednak w tej chwili określić perspektywę czasową wprowadzenia napędu wodorowego do powszechnego użytku. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku „elektryków” poprzedzać je musi znaczne zmodernizowanie infrastruktury umożliwiającej jak najmniej uciążliwą dla środowiska produkcję paliwa wodorowego i jego tankowanie. Wiele do zrobienia jest także w warstwie prawnej.
– Jakie cele stawia sobie Interhandler na przyszły rok? Jak wyglądają Wasze długofalowe plany?
– W przyszłym roku chcemy jeszcze bardziej skupić się na podnoszeniu poziomu obsługi posprzedażowej. W listopadzie zatrudniliśmy nowego szefa serwisu, który ma sprawić, że stanie się on jeszcze bardziej efektywny i profesjonalny. Oprócz tego chcemy oczywiście zwiększać sprzedaż. Nasze ambicje rosną, co sprawia, że do rąk użytkowników powinno trafić więcej maszyn, niż w tym roku. Co zaś się tyczy planów długofalowych, to naprawdę ciężko jest dzisiaj przewidzieć, co wydarzy się w najbliższym czasie, a tym bardziej w dłuższej perspektywie. Życie nas zaskakuje, a wiele spraw stanęło na głowie.
– Co stanowi dla Pana odskocznię od codziennej pracy?
– Lubię swoją pracę, więc nie szukam od niej ucieczki. Układam ją sobie w taki sposób, by wygospodarować zawsze nieco czasu dla siebie i rodziny. Niewątpliwym wytchnieniem jest dla mnie bycie w ruchu, uprawianie sportu. Jestem Holendrem i podobnie jak większość moich rodaków lubię jeździć na rowerze. I to nie tylko na dłuższe dystanse, ale także po codzienne sprawunki do pobliskiego sklepu. W wolnym czasie lubię też czytać książki, a podróżując samochodem słuchać podcastów, które pozwalają uzyskać informacje o tym, co dzieje się w Polsce i na świecie.
Rozmawiał: Jan Barański