Z niczego nie rezygnujemy!
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 752 razy
Rozmowa z Kamilą Czają,
dyrektorem generalnym Volvo Maszyny Budowlane Polska
– Czy nie jest Pani aby przesądna? Spotkamy się przecież w trzynastym dniu miesiąca...
– Nie jestem, nawet w najmniejszym stopniu. Nie mam biurowych rytuałów, nie uzależniam swoich decyzji od okoliczności, na które nie mam wpływu.
– Objęła Pani funkcję dyrektora generalnego Volvo Maszyny Budowlane Polska po Zbigniewie Medyńskim, który sprawował ją niemal dwie dekady. Czy będzie Pani podążać szlakiem wytyczonym przez poprzednika, czy też będziemy mieli do czynienia z nowym otwarciem?
– Zbigniew Medyński, który właśnie przeszedł na emeryturę. ma olbrzymie zasługi dla rozwoju naszej firmy. Pod jego wodzą Volvo Maszyny Budowlane przez niemal dwadzieścia lat odnotowywało stały wzrost. Świadczy to dobitnie, że strategia mojego poprzednika była ze wszech miar właściwa. Nie zamierzam zatem wprowadzać drastycznych zmian.
– A więc ewolucja, a nie rewolucja?
– Dokładnie tak, choć pewne korekty są nieodzowne, bo przecież wokół nas dzieje się tak wiele. Dosłownie na naszych oczach zmienia się rzeczywistość. Dla Volvo Maszyny Budowlane to zresztą żadna nowość. Mamy w dystrybucji maszyny produkowane przez koncern Volvo Construction Equipment, który zawsze stawia na innowacyjność będąc prekursorem zmian. Nasza strategia musi uwzględniać nowe tendencje, takie jak upowszechnienie rozwiązań zeroemisyjnych. Wdrażanie maszyn elektrycznych to tylko początek, Volvo CE dopracowuje technologię produkcji ogniw wodorowych, która jeszcze dziesięć lat temu wydawała się ciekawą, ale raczej futurystyczną koncepcją. A dziś, dosłownie z dnia na dzień, staje się rzeczywistością.
– Jakie są Pani plany na już? Czego możemy spodziewać się do końca roku?
– Ten rok obfituje w imprezy dla klientów. Zorganizowaliśmy w różnych miejscach w Polsce dwadzieścia pokazów maszyn elektrycznych. We wrześniu powraca nasza sztandarowa impreza „Na Poziomie 308”. Będzie to tradycyjnie doskonała okazja, by pochwalić się naszą ofertą dla branży wydobywczej, która jest szczególnie wymagająca dla sprzętu. Oprócz tego chcemy konsekwentnie propagować wszystkie produkowane przez nas maszyny i udowadniać, że naprawdę stawiamy na innowacje. Chcemy też wyraźnie pokazać, że Polska dla Volvo CE jest i będzie bardzo ważnym, wręcz kluczowym rynkiem.
– Jak postrzega Pani potrzeby polskiego rynku, który ma przecież swoją specyfikę?
– Każdy z rynków ma swoją specyfikę. Dostrzec można jednak nie tylko różnice. Finalnie najbardziej liczy się budowanie relacji z klientem polegającej na wsparciu we właściwym doborze maszyny, opiece posprzedażowej, fachowym zapleczu serwisowym. Volvo ma ugruntowaną pozycję na rynku maszyn budowlanych w Polsce, a do tego chce być liderem zmian. Wynika to z filozofii działania naszego koncernu, która polega na konsekwentnym wdrażaniu nowych technologii, propagowaniu rozwiązań, które są jednocześnie przyjazne środowisku i korzystne dla użytkowników maszyn. Volvo jest marką premium i dba o prestiż. Stara się też zajmować jak najwyższą pozycję na poszczególnych rynkach. Także w Polsce. Mamy ku temu solidne podstawy. Fakt, że produkujemy na własny użytek kluczowe komponenty, takie jak silniki i hydraulikę siłową, pozwolił nam łatwiej przebrnąć przez trudy ostatnich trzech lat i zachować rytmiczność dostaw maszyn. Chcemy iść nadal wytyczoną drogą pozostając dla polskich klientów sprawdzonym partnerem.
– Volvo CE produkuje maszyny wszelkiego typu za wyjątkiem spycharek. W Polsce jest bardzo mocne w branży wydobywczej, maszyny Volvo widzimy również na budowie dróg, przy robotach ziemnych i na miejskich placach budowy. Na jaki segment rynku będzie stawiać Volvo Maszyny Budowlane?
– Z niczego nie rezygnujemy. Na mniejszych i większych placach budowy i przy budowie dróg spotkać można dużo maszyn marki Volvo. Z kolei w kopalniach surowców skalnych, które są na co dzień niedostępne, możemy pochwalić się naprawdę dużą liczbą maszyn oraz technologiami pozwalającymi na optymalizację wydobycia. Volvo CE chce być uniwersalnym producentem, którego oferta skierowana jest do wszelkiego rodzaju użytkowników eksploatujących sprzęt w krańcowo różnych zastosowaniach.
– Wspomniała Pani, że Volvo Maszyny Budowlane Polska wprowadzać będzie konsekwentnie maszyny elektryczne. Z naszych doświadczeń wynika, że w Polsce wciąż jesteśmy na wczesnym etapie wdrażania tej technologii. Co musi się Pani zdaniem wydarzyć, aby można było mówić o prawdziwym przełomie?
– Przede wszystkim należy zmienić mentalność i uwierzyć w maszyny elektryczne. Przywołam tu przykład smartfonów, które wcale nie tak dawno wydawały się czymś niewyobrażalnym, a dziś stały się przedmiotem codziennego użytku. By mówić o przełomie w elektromobilności branży budowlanej, musi dość do zmiany postrzegania maszyn elektrycznych. Mówię nie tylko o ich potencjalnych użytkownikach, ale przede wszystkim o decydentach, którzy powinni tworzyć odpowiedni klimat dla elektromobilności. Potrzebne są zmiany systemowe. Przez minione sześć lat mieszkałam w Szwecji i dzięki temu mogłam przekonać się, jak to wygląda w praktyce. Tamtejsi decydenci myślą inaczej, traktują problem w zdecydowanie szerszym kontekście.
– Może Pani przywołać jakiś przykład?
– Chociażby taki, że dostrzegają nie tylko fakt, że bezemisyjne i ciche maszyny elektryczne mogą pracować w przestrzeni miejskiej nocą, ale także to, że ma to bezpośrednie przełożenie nie tylko na poprawę warunków pracy na placu budowy, ale nawet formy zatrudnienia.
– Ciekawe, jak długo do podobnych wniosków dochodzić będziemy w Polsce?
– Uważam, że niebawem dojdzie do istotnego przyspieszenia, a zmiany zostaną niejako wymuszone przez polskie społeczeństwo, które jest świadome, dociekliwe i żądne rozwiązań innowacyjnych i zarazem przyjaznych dla środowiska. W Volvo Maszyny Budowlane zdajemy sobie sprawę sprawę, że na prawdziwy przełom trzeba jeszcze poczekać, ale mimo to nie tracimy ani chwili, by się na niego w odpowiedni sposób przygotować.
– Jeszcze do niedawna obserwowaliśmy odejście od koparko-ładowarek i zdecydowany zwrot w kierunku kompaktowych koparek i ładowarek. Czy obecne zawirowania geopolityczne i gospodarcze nie sprawią, że nastąpi zmiana tendencji i gremialny powrót klientów do koparko-ładowarek?
– Nie jestem przeciwniczką koparko-ładowarek. Wprost przeciwnie, na początku mojej drogi zawodowej pracowałam we wrocławskiej fabryce Volvo CE wytwarzającej tego typu maszyny. Z oczywistych względów mam więc do nich sentyment. Nie sądzę jednak, żeby nastąpił powrót do przeszłości. Nie ma mowy o regresie w sprzedaży minikoparek i miniładowarek. Myślę, że to trwała tendencja.
– Nie żal Pani zamknięcia wrocławskiej fabryki?
– Oczywiście, że żal. Jako inżynier produkcji pracowałam we Wrocławiu nad stworzeniem efektywnej fabryki wytwarzającej najwyższej jakości dopracowane konstrukcyjnie maszyny. I to się powiodło, ale cóż z tego, skoro potrzeby zmieniającego się rynku okazały się zupełnie odmienne…
– Nie wszyscy odwrócili się jednak od koparko-ładowarek. Nie bez racji mówi się, że to najlepsze maszyny na przeczekanie trudniejszych czasów…
– Uważam, że gorszą koniunkturę w branży można przetrwać w inny sposób, nie kupując uniwersalnej koparko-ładowarki. Można przecież zdecydować się na wynajęcie specjalistycznych maszyn jedynie na czas konieczny do wykonania konkretnego zadania.
– Czy uważa Pani, że w ten sposób polski rynek maszyn budowlanych zmieni swój charakter? Przestanie być rynkiem właścicieli, a królować będą na nim niepodzielnie firmy rentalowe?
– Charakter rynku wiąże się oczywiście z jego zasobnością i ogólną stabilnością branży. Obserwowany u nas często jej brak sprawia, że klienci nie mogą działać długofalowo. Po prostu nie są do końca pewni, jakich maszyn i na jak długo będą potrzebować. Proszę także zwrócić uwagę, że z biegiem czasu zmienia się mentalność klientów. Kolejne generacje mają inne priorytety. Wielu klientów w ogóle nie bierze pod uwagę zakupu maszyn na własność, uważając, że bardziej opłaca się je wynająć do konkretnej pracy. Jestem zdania, że polski rynek będzie sukcesywnie zmieniał swój charakter, jego rozwój podążał będzie w kierunku wynajmu, podobnie zresztą, jak dzieje się to od lat na Zachodzie.
– Volvo Maszyny Budowlane Polska od lat posiada własny Klub Operatorów. Ostatnio jednak słyszy się jakby mniej o jego działaniach…
– Klub Operatora Volvo nadal funkcjonuje, oczywiście nie bez przeszkód. Musiał oczywiście ograniczyć swą aktywność z powodu pandemii. Na szczęście wszystko wraca do normalności. Na początku września odbędą się zawody, w których weźmie udział dwudziestu wyłonionych wcześniej w kwalifikacjach operatorów z całej Polski. Z kolei w październiku we Francji będzie miał miejsce finał europejski, w którym Polska mieć będzie dwóch reprezentantów. Dokładamy starań, by rozwijać ideę klubu, bo daje to możliwość nie tylko rywalizacji i podnoszenia zawodowych umiejętności, ale i aktywnego spędzenia czasu. Integruje też środowisko operatorskie, na czym nam bardzo zależy.
– Jak lubi spędzać Pani czas wolny od pracy?
– Staram się oddzielać życie prywatne od zawodowego, ale nie zawsze się to udaje. Lubię spędzać wolny czas z moją rodziną, daje mi to potężny zastrzyk energii. Odskocznią od pracy, niezależnie od pory roku, jest dla mnie uprawianie sportu. Po powrocie do Polski jako pierwsze wypakowałam buty do biegania. Zauważyłam, że wielu naszych pracowników spędza w ten sposób czas. Wszystko wskazuje więc na to, że nie będę sama na trasie.
– Sport napędza Panią do działania?
– Tak bym to właśnie ujęła. Wyznaję taką zasadę i staram się być aktywna, zarówno latem, jak i zimą. Pozwala mi to odnaleźć równowagę i czerpać energię do życia.
Rozmawiali: Jacek i Jan Barańscy