Śmierć pod walcem drogowym

O wypadku, który wydarzył się dokładnie tydzień temu w Węgorzewie, wiedzieliśmy od początku, jednak musieliśmy poznać jego bliższe okoliczności. Wydawało się nam bowiem nieprawdopodobne, by na budowie drogi można było tak po prostu przejechać kogoś walcem. Tym bardziej, jeśli ofiarą był kierownik tej właśnie budowy. Przy czym od samego początku wiadomo było, że operator walca był absolutnie trzeźwy. Co mogło spowodować taka tragedię? W biały dzień, przy słonecznej pogodzie?

O wypadku, który wydarzył się dokładnie tydzień temu w Węgorzewie, wiedzieliśmy od początku, jednak musieliśmy poznać jego bliższe okoliczności. Wydawało się nam bowiem nieprawdopodobne, by na budowie drogi można było tak po prostu przejechać kogoś walcem. Tym bardziej, jeśli ofiarą był kierownik tej właśnie budowy. Przy czym od samego początku wiadomo było, że operator walca był absolutnie trzeźwy. Co mogło spowodować taka tragedię? W biały dzień, przy słonecznej pogodzie?

Istnieje sporo dowcipów o rozjeżdżaniu walcem, a śmieszą może dlatego, że naprawdę trudno sobie wyobrazić taki wypadek. Jak to możliwe, by doszło do niego na budowie,  gdzie przestrzegano zasad BHP, sprawny był sprzęt, a pracownicy znali zasady zachowania się podczas przebywania w pobliżu pracującej maszyny?

Zawinił pośpiech, zaaferowanie, może doświadczenie? Według zeznań świadków ofiara tragicznego zdarzenia – 40-letni kierownik budowy – tego dnia nieustannie przemieszczał się po terenie remontowanego odcinka ulicy Pionieróww Węgorzewie. Zależało mu na przyspieszeniu prac. Chciał być wszędzie i wszystkiego osobiście dopilnować. W pewnej chwili zauważył, że rozwiązał mu się but. Przykucnął  tuż za pracującym walcem, który w tej właśnie chwili zmienił kierunek jazdy i zaczął cofać. Obrażenia ofiary wypadku szczegółowo opisały brukowce, my nie chcemy epatować grozą ani dosłownością. Wiadomo jednak, z jaką siłą walce naciska na podłoże... Tu nie pomoże ani kask, ani ochronne obuwie, nie przyda się odblaskowa kamizelka. Piszemy o tym ku przestrodze. Nawet po wielu latach pracy na budowie można popełnić błąd. Prokuratura stwierdziła, iż nie był to błąd sterującego walcem operatora. Tym razem pomylił się kierownik budowy i zapłacił za to najwyższą cenę.

Magdalena Ziemkiewicz

Powrót na górę